Mówi się, że wizytówką kobiety są jej dłonie i w zupełności się z tym zgadzam, jednak patrząc na twarz pierwsze co rzuca mi się w oczy to usta, które muszą być równie zadbane jak nasze dłonie. Najczęściej stosowanym sposobem na szybkie nawilżenie oraz ochronę jest używanie pomadek ochronnych, szczególnie w okresie zimowym kiedy nasze usta narażone są na niską temperaturę. Balsam do ust był chyba moim pierwszym kosmetykiem, wiadomo - bezbarwny więc mogłam się nim malować do szkoły...tak tak to nie były czasy kiedy w gimnazjum na twarzach nastolatek gościł make-up...i chwała nam za to! W swoich zasobach mam kilka sztuk bo niestety jak przystało na prawdziwą kobietę ciągle jakąś gubię, tym bardziej teraz kiedy schodząc z 4 piętra z Księciuniem na rękach muszę wcisnąć do kieszeni najpotrzebniejsze rzeczy bo dodatkowy balast typu torebka na kurtce zimowej jest dla mnie zbędny.
Markę TianDe poznałam stosunkowo niedawno, bo na ubiegłorocznym spotkaniu w Katowicach, nigdy wcześniej o niej nie słyszałam i nawet nie natrafiłam na żadną recenzję z ich udziałem, więc tym bardziej byłam ciekawa tego produktu. Czy się sprawdził i jakie są moje wrażenia....Zapraszam!
OPIS PRODUCENTA:
Balsam stanowi delikatną pielęgnację i pewną ochronę. Skutecznie niweluje suchość ust, chroni przed wiatrem, nadaje lekki połysk.
POJEMNOŚĆ:
3,5 g
CENA:
11,70 zł (wg. strony producenta)
DOSTEPNOŚĆ:
TUTAJ
Tradycyjne dla pomadek ochronnych opakowanie, lekko przezroczyste z bardzo minimalistyczną szatą graficzną, z jednej strony logo firmy z drugiej nazwa owocu od którego pochodzi zapach. Spośród 11 wersji zapachowych wybrałam truskawkę, której smak bardzo lubię, a niestety do lata jeszcze trochę czasu pozostało, więc chciałam chociaż w taki sposób mieć jej namiastkę. Czerwony sztyft, o przyjemnym zapachu truskawki ma bardzo fajną konsystencję, wygląda na twardy ale jednocześnie jest miękki i delikatny dzięki czemu przyjemnie się go aplikuje. Usta są lekko natłuszczone bezbarwnym filmem, który absolutnie ich nie klei. Ochronę przed wiatrem czy mrozem zauważyłam niestety niewielką. Ostatnio wychodząc na spacer z Ksieciuniem przy temperaturze ok. - 1° C musiałam średnio co 15 minut powtórnie smarować nią usta bo niestety nie radziła sobie z mrozem, wargi robiły się suche i spierzchnięte. Nie zauważyłam również żadnego nawilżenia, chociaż producent o nim nie wspomina.
Podsumowując: mam bardzo mieszane uczucia co do tego balsamu. Niby fajnie sunie po ustach i jest przyjemny, ale po co mi pomadka, która nie ochrania moich ust przy zaledwie minimalnym mrozie? Mam nadzieję, że sprawdzi się w cieplejsze dni bo przyjemnie było ją nosić na ustach, choć utrzymywała się krótko.
Czy kupiłabym produkt ponownie? NIE
dla mnie zapach jest sztuczny, a działania brak
OdpowiedzUsuńmoże przyda Ci się w cieplejsze dni :) moje usta bardzo cierpią podczas zimy więc na taki balsam na pewno bym się nie skusiła :) dobrze, że wrzuciłaś tu taką recenzję :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://zyciejakpomarancze.blogspot.com/
Jak wiesz, testowałam wersję pomarańczową i uważam, że to jeden wielki bubel. Owszem, natłuszcza usta, ale nie robi nic ponadto, a nie o to mi chodzi w ochronnej pomadce.
OdpowiedzUsuńwygląda jak taki tani sztyft z kiosku ;/
OdpowiedzUsuńto samo sobie pomyślałam
UsuńNie widziałam nigdy takiej szminki w sprzedaży, ale za taką cenę już bym nie kupiła, chociaż opakowanie mi się podoba :) a jak tylko wspomniałaś o truskawkach, to od razu poczułam ich zapach :D
OdpowiedzUsuńNie znam tej pomadki, ale u mnie odpadłaby z powodu nawilżenia - u mnie to priorytet przy zakupie "mazidła do ust"
OdpowiedzUsuńAle lipa, za te 12 zł lepiej kupić Blistex ;)
OdpowiedzUsuń